„Bardziej niż kiedykolwiek szukam spokoju w życiu”: zwierzenia Ayo pod sosnami w Jazz à Juan

W osobistym panteonie Ayo znajduje się Nina Simone, o której z pasją opowiadała nam podczas poprzedniego spotkania w 2021 roku.
Tym razem, gdy znajdujemy ją pod sosnami, na leżaku, kilka godzin przed jej występem w Jazz à Juan, tego samego wieczoru co występ Bena Harpera, piosenkarka zdaje się być niesiona przez inną silną kobietę, której życie wcale nie oszczędziło.
Na albumie „Royal” , szóstym albumie wydanym tuż przed pandemią COVID-19, Ayo wykonała cover utworu „Throw it Away”, jednego z utworów Amerykanki Abbey Lincoln, która zmarła w 2010 roku. Towarzyszyła jej ona już na jej pierwszym albumie „ Joyful ” (2006).
„Była niesamowitą kobietą, z tego samego pokolenia co Billie Holiday i Nina Simone. Była też artystką filmową; mogła stać się odpowiednikiem Marilyn Monroe. Była też aktywistką. Wykorzystała swój głos, by potępić niesprawiedliwość, jakiej doświadczali Afroamerykanie ” – wyjaśnia artystka pochodzenia niemiecko-nigeryjskiego.
„Miałem szczęście poznać Abbey Lincoln prawie dwadzieścia lat temu w Nowym Jorku. Kiedy weszła do studia, byłem odwrócony plecami do drzwi. Ale od razu poczułem jej obecność; emanowała niesamowitą aurą”.
„Mami Wata” – między potężną energią a spokojemTego dnia Ayo wykonała własną wersję utworu And It's Supposed To Be Love, w której Abbey Lincoln sarkastycznie opowiadała, jak jej partner ją bił.
Patrząc na jego pogodny wyraz twarzy, który wywołuje uśmiech wszędzie, gdziekolwiek przejdzie, i na jego anielski głos zachęcający do łagodności, można by pomyśleć, że jego życie zawsze było długą, spokojną rzeką.
Jak to często bywa, pozory mylą. Pod koniec czerwca, w wywiadzie dla portalu actu.fr przed koncertem na Festiwalu Django Reinhardta w Fontainebleau, opowiedziała o traumach z dzieciństwa, kiedy bała się, że znajdzie swoją matkę, uzależnioną od heroiny, martwą za drzwiami łazienki.
„A jednak nie chciałabym niczego zmieniać w swoim dzieciństwie. Ukształtowało ono osobę, którą jestem dzisiaj, i prawdopodobnie dlatego zostałam muzykiem. Wielu innych artystów, zwłaszcza jazzowych, miało skomplikowane historie. Teraz jestem spokojna. Jestem bardzo szczęśliwa, ale potrafię też być bardzo melancholijna. Dlatego bardziej niż kiedykolwiek szukam spokoju w życiu” – zapewnia.
Przed publicznością Jazz à Juan, Ayo rozsiewała fale szczęścia, eksplorując repertuar swojego najnowszego albumu, Mami Wata (2024). Tytuł inspirowany jest imieniem bóstwa wodnego z kultu voodoo.
„Dla mnie nie ma nic potężniejszego niż ocean. Kiedy w nim pływam, czuję się połączony, bezpieczny. Mogę żyć chwilą obecną. A dla mnie ten ocean symbolizuje również energię kobiecą, źródło życia”.
W poszukiwaniu spokoju Ayo prawdopodobnie znalazła idealne schronienie w głębi Oceanu Spokojnego. Po pobycie w Nowym Jorku i Portugalii, osiedliła się na Tahiti.
Co zaprowadziło ją na drugi koniec świata? Dziwna mieszanka, łącząca jej wszechogarniającą pasję do surfingu, pandemię COVID-19 i niewątpliwie lekkie poklepanie po plecach od losu.
Gdy w Portugalii zaostrzono obostrzenia dotyczące izolacji, piosenkarka i jej córka Billie-Eve próbowały kupić bilety do Polinezji Francuskiej, lecz bezskutecznie.
W międzyczasie pewien mężczyzna skontaktował się z Ayo na Instagramie, proponując jej przyjazd i zagranie koncertu na Tahiti.
„Myślałem, że to oszustwo; taki zbieg okoliczności był niemożliwy. Ale w końcu zadzwoniłem do gościa, który był promotorem. I dwa miesiące później byłem na miejscu!”
Nie sposób oprzeć się urokowi miejsca, w którym Ayo ostatecznie się osiedlił. „ Najbardziej kocham w Tahiti to, że ludzie są tu bardzo prości. A ja uwielbiam prostotę. Doceniam też ich hojność i szczerość”.
Cokolwiek przyniesie jej przyszłość, ten epizod na zawsze pozostanie wyryty w jej pamięci, na jej skórze, ponieważ ma polinezyjski tatuaż na prawym ramieniu.
„Tradycyjnie ma opowiadać historię osoby, która go nosi. Mój zawiera symboliczne elementy, które reprezentują moje troje dzieci, moich rodziców, a także energię kobiecą. Wszystko to tworzy swego rodzaju jedność”.
Tego dnia kąpiący się poniżej ludzie, niskie słońce i brzęk szklanek, który słychać było w oddali, przypomniały nam, że dla wielu osób nadszedł czas wakacji.
Ayo, która przyjechała z dwójką najmłodszych dzieci, miała grać kilka godzin później. Wręcz przeciwnie, nie okazywała żadnych oporów.
Wyjście na scenę to dla mnie dar. Nigdy nie traktowałem tego jako pracy, w przeciwieństwie do wszystkiego, co dzieje się wcześniej i później. A poza tym nigdy nie odczuwałem strachu ani nic takiego: wywodzę się ze sceny koncertowej!
Z kolei mieszkaniec Frechen, niemieckiego miasteczka na zachód od Kolonii, nie przepada za długimi sesjami studyjnymi.
„Wszystkie moje albumy powstały szybko, nigdy nie dłużej niż tydzień. Kiedy poświęcasz zbyt dużo czasu na nagrywanie, tracisz magię, wszystko staje się zbyt intelektualne. Większość moich piosenek to pierwsze podejścia. Lubię zachowywać niedoskonałości. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie, w którym nie wiemy, co jest prawdziwe, a co nie, z filtrami sztucznej inteligencji…”
Var-Matin